Nie masz czasu na czytanie? POSŁUCHAJ PODCASTU
Nigdy nie byłem fanem musicalu „Grease”! Poza nieśmiertelnymi muzycznymi szlagierami, które zachwycają do dziś, to upływający - od premiery w 1971 roku - czas sprawił, że historia napisana przez Jima Jacobsa oraz Warrena Caseya, nie błyszczy już od brylantyny, a miejscami rzeczywiście staje się 'śliska', nie do końca wpisując się we współczesne realia. Chwilami wieje nudą, a stereotypy sprzed ponad pół wieku nie śmieszą. Wręcz przeciwnie pozostawiają niesmak. Ten wątpliwej jakości materiał staje się wysoko zawieszoną poprzeczką dla reżysera i wyzwaniem dla aktorów. Twórcy Teatru Muzycznego Proscenium kolejny raz przekraczają granice, doprowadzając do perfekcji produkcję musicalu, po którym raczej niczego spektakularnego nie można było się spodziewać. Cytując jeden z songów musicalu: „Nieważne to co było, tej nocy będzie bal”, bo tym razem podstarzałe „Grease” na Scenie Relax staje się absolutnym must see, które „z nóg zwala (…) jak prąd”.
Reżyser Antoniusz Dietzius, mając do dyspozycji pełen energii i musicalowej pasji zespół „niezawodowych profesjonalistów”, stara się opowiedzieć historię amerykańskich nastolatków przede wszystkim doskonale bawiąc widza. Oczywiście na tyle – jak sądzę - na ile pozwalają licencyjne obwarowania. A licencyjne ograniczenia łatwo można dostrzec: czasami w przeciągających się scenach, niedopowiedzianych wątkach czy dialogach niepozwalających aktorom na pełne zaangażowanie w postać. Kreowani na scenie bohaterowie „Grease” zaczynają „żyć” dopiero, gdy swoje emocje mogą... wyśpiewać. Ale o tym nieco niżej.
Publiczność opuszająca Scenę Relax jest uśmiechnięta, zrelaxowana i naładowana pozytywnymi emocjami, niczym po najlepszej muzycznej imprezie. Musical, który nieco się zestarzał, znów może sprawić przyjemność, rozbawić do łez... Czyż nie o to chodzi? A że przy okazji było niegrzecznie? No cóż! To jedna z bardziej niegrzecznych polskich inscenizacji „Grease”. Jest sporo wypalonych (prawdziwych) papierosów, nieco wypitego (raczej nieprawdziwego) alkoholu, mamy mocno upojone ponczem ciało pedagogiczne (co średnio mi się podobało) i nieco gołych (jak najbardziej prawdziwych) pośladków. Jednak to nie o tym chce się rozmawiać po spektaklu!
Zdecydowanie największą wartością warszawskiej inscenizacji są ludzie, którzy ją stworzyli. Niesamowicie zaangażowani, całkowicie oddani produkcji. To w większości osoby niezwiązane zawodowo ze sceną. Daleki jestem od tego by „Grease” w reżyserii Antoniusza Dietziusa nazwać amatorską produkcją. Działalność Teatru Muzycznego Proscenium, który w dużym zakresie podąża szlakiem wytyczonym przez Śródmiejski Teatr Muzyczny, śledzę od dłuższego czasu i uważam za jedną z bardziej profesjonalnych scen musicalowych w Polsce. Nie bez powodu debiutujący tu na przestrzeni lat artyści, dziś swoją przyszłość wiążą z najlepszymi teatrami muzycznymi. Tu rodzą się gwiazdy musicalu. Kto tym razem zabłysnął? Lista jest bardzo długa i rozpoczynają ją realizatorzy spektaklu. („Pójdziemy ścieżką gwiazd, ich blask poprowadzi nas”).
Jestem pełen uznania dla autorki choreografii - Agnieszki Brańskiej. Na liczącej nieco ponad 120 metrów kwadratowych scenie wypełnionej elementami scenografii, z szacunkiem dla każdego centymetra przestrzeni, Brańska wprawiła w ruch ponad 20 osób, tworząc niesamowicie dynamiczne taneczne obrazy („Śliska błyskawica”, „Chcę od zaraz cię mieć”, „Pójdziemy razem”, „Hand Jive”). Ależ to było dopracowane – kroki, ruch rąk, doskonale wyćwiczone przemieszczanie się zespołu po scenie! Każdą grupową choreografię ogląda się z ogromną przyjemnością.
Całość dopełnia światło (Michał Piskorski, Krzysztof Gantner) - przemyślane, precyzyjne wyreżyserowane i kolorowo piękne. Zachwyciła mnie barwa światła spotów oświetlających Sandy w „Wierna ci bez reszty”! Nisko chylę głowę przed Jarosławem Praszczałkiem i jego bandem. Nie wyobrażam sobie musicalu „Grease” bez muzyki na żywo! Uwagę zwracają kostiumy przygotowane przez Paulinę Skowrońską oraz scenografia (Bartłomiej Szrubarek, Antoniusz Dietzius, Mateusz Otłowski) szybko przenosząca nas między poszczególnymi miejscami akcji.
Najbardziej kompletną kreację aktorsko-wokalną musicalu stworzył Wojciech Bochra – Anioł Stróż do spraw nastolatek. Wykonana wspólnie z zespołem (cudowne kostiumy) piosenka „Wpadłaś w kłopoty” jest dopracowana choreograficznie, dopieszczona białym światłem, a zaśpiewana wśród płożącego się po scenie ciężkiego dymu była prawdziwą uczta dla moich zmysłów. Kolejne miłe zaskoczenie spektaklu to Jędrzej Czerwonogrodzki i jego „Śliska Błyskawica”, wykonana brawurowo na masce amerykańskiego kabrioletu. Jędrzeja pamiętam z roli bezwzględnego Javerta w „Les Miserables School Editon”. Tym razem jako Kenickie w „Grease” udowadnia, że potrafi świetnie się bawić swoją postacią. Mikołaj Kisiel przybywa do Rydell jako piosenkarz Johnny Casino - „Hand Jive” i „Deszcz leje tej nocy” w wykonaniu Mikołaja brzmią jak najlepsze szlagiery z amerykańskiej stacji radiowej.
Bardzo polubiłem różowy, dziewczęcy team. Weronika Jeleśniański grająca Rizzo ujęła mnie swoim wykonaniem „Mnie na gorsze rzeczy stać”. To ten moment spektaklu, który bardzo mnie poruszył. Aleksandra Kołodziej jako Frenchy jest genialna. Rozkwita z każdą kolejną rolą, jaką powierza jej Antoniusz Dietzius. Dla Pauliny Mróz to już drugie spotkanie z „Grease” (w 2014 roku Paulina Mróz tym właśnie musicalem zadebiutowała w zespole Dietziusa, dziś oglądać można ją w „Złap mnie, jeśli potrafisz” w Teatrze Muzycznym w Łodzi). Tym razem aktorka gra Marty, a wykonane przez nią „Kochany Fred” to jeden z moich ulubionych fragmentów musicalu. Angelice Jasińskiej grającej Jan nie zazdroszczę musicalowej diety: hamburgery, frytki, ciastka, duże ilości popcornu. No ale czego nie robi się dla roli, a tak serio: ogromna energia na scenie i niesamowity talent aktorski. Kołyszący „Mooning” zaśpiewany w duecie z Rogerem (Bartłomiej Szrubarek) ujawnił wspaniałe możliwości wokalne Angeliki.
Skoro przeszliśmy do panów. Batłomiej Szrubarek (Roger), Rafał Tomaka (Sonny Latieri), Jakub Boros jako Doody (rewelacyjne „Te słodkie przejścia”!!!) wspólnie z przywołanym wyżej Jędrzejem Czerwonogrodzkim zapewnili mi doskonałą zabawę. Sporo dosadnego humoru bez hamulców. Jednocześnie jestem pełen podziwu dla wspólnie wykonanych choreografii w „Te słodkie przejścia” i „Śliska Błyskawica”. Czapki z głów.
A co z Olivią Newton-John i Johnem Travoltą? Na szczęście nie dostrzegłem ich w „Grease” Teatru Muzycznego Proscenium. To dobrze, bo nie oczekiwałem kolejnej kopii filmowej wersji musicalu. Magdalena Kusa i Jakub Cendrowski stworzyli własnych, oryginalnych bohaterów: Sandy Dumbrowski i Danny Zuko. Jestem przekonany, że postaci młodych ludzi grane przez... młodych ludzi to największy atut tej inscenizacji. Magdalena Kusa zachwyciła mnie swoim wokalnym warsztatem (od razu można wyczuć, że nie jest to jej pierwsze sceniczne doświadczenie). Spektakularnie wykonane „Wierna ci bez reszty” jest idealnym dopełnieniem najbardziej znanych szlagierów „Letnia noc” czy „Chcę od zaraz cię mieć”. 22-letni Jakub Cendrowski starszy o 4 lata od musicalowego Zuko z Rydell School, doskonale odnajduje się w swojej roli. Gra twardziela, ale w piosence „Sandy” nie ukrywa swojej wrażliwości.
Wyrazy szacunku dla pozostałych artystek i artystów. Wierzcie mi, Wasza praca została dostrzeżona. Mateusz Otłowski rewelacyjny radiowiec Vince Fontaine, Marta Rodziejczak – kelnerka VI, Paulina Skowrońska – Patty Simcox, Dominika Sobol – Cha-Cha Digregorio, Łukasz Obłąk – Eugene, Natalia Podsiadła, Małgorzata Miklaszewska, Dominik Kuśnierczyk, Sergiusz Królak, Karol Ledwosiński oraz gość specjalny Joanna Węgrzynowska w roli Miss Lynch.
Podsumowując:
jeśli szukasz dobrej rozrywki, jeśli potrzebujesz naładowania
się dobrą energią, jeśli chcesz posłuchać dobrego rock and
rolla lub chcesz by Twoje nogi same rwały się do jive'a, jeśli
chcesz zachwycić się rewelacyjnymi głosami, świetną
choreografią, jeśli chcesz zobaczyć jak z pasją tworzy się
teatr, a jednocześnie przymkniesz oko na niedoskonałości
scenariusza sprzed ponad 50 lat to kieruj swoje kroki do Sceny Relax.
„Grease” wraca po wakacjach.
Zespół muzyczny
Jarosław Praszczałek – dyrygent / fortepian I
Stanisław Łopuszyński / Joanna Hondra-Praszczałek – fortepian II
Adam Jeleniewski – gitara elektryczna
Jakub Bruszewski – gitara basowa
Piotr Goździkowski – perkusja
Jarosław Wójcik / Michał Wojnarski – trąbka
Michał Borowski / Wiktor Wysocki – saksofon
Realizacja
Antoniusz Dietzius
inscenizacja i reżyseria
Agnieszka Brańska
choreografia
Jarosław Praszczałek
kierownictwo muzyczne
Anastazja Simińska, Adrianna Furmanik-Celejewska
przygotowanie wokalne
Michał Piskorski, Krzysztof Gantner
reżyseria oświetlenia
Łukasz Łęcki, Patryk Kuryło
reżyseria dźwięku
Maciej Dybowski
udźwiękowienie
Bartłomiej Szrubarek, Antoniusz Dietzius, Mateusz Otłowski
scenografia i rekwizyty
Paulina Skowrońska
kostiumy
Dominika Zatońska-Mosior
charakteryzacja
Tomasz Piszczek
fryzury
Natalia Podsiadła
asystent reżysera
Łukasz Obłąk
asystent choreografa
Krystian Ngo-Van
inspicjent
Aleksandra Kanabus, Barbara Kozak, Oliwia Łukasiewicz, Tomasz Piszczek
realizacja charakteryzacji i fryzur
Szymon Ludwiczak
materiały graficzne
Artur Gancarz, Marek Matysiak
PR i marketing
Artur Gancarz, Michał Olechniewicz
kierownictwo produkcji
Zachęcające. Zapisuję w kalendarzu - po wakacjach do obejrzenia.
OdpowiedzUsuń