Dorothy Michaels wiedziała coś, czego nie wiedział Michael Dorsey. Ja po obejrzeniu musicalu „Tootsie” też wiem, coś czego Wy jeszcze nie wiecie, a być może wciąż zastanawiacie się czy wybrać się do Teatru Rozrywki. (for. A. Wacławek)
Tomasz Wojtan - grający głównego bohatera / główną bohaterkę musicalu „Tootsie” w reżyserii Magdaleny Piekorz - dołącza do mojego prywatnego panteonu najlepszych aktorów grających damskie role (Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Wojciech Pokora, Dustin Hoffman, Tony Curtis). Premiera w Teatrze Rozrywki w Chorzowie to bawiąca do łez komedia w doskonałym przekładzie Daniela Wyszogrodzkiego, wspaniałe aktorstwo, fantastycznie zagrana muzyka, scenograficzno-techniczny majstersztyk i choreografie, od których nie można oderwać wzroku.
Tym razem dzielę się z Wami wrażeniami z musicalu, po którym wiele się nie spodziewałem, a który stał się dla mnie bardzo satysfakcjonującym odkryciem kończącego się sezonu. Mój brak oczekiwań wynikał głównie z pewnej nieufności jaką mam wobec tytułów, które powstają na bazie najpopularniejszych produkcji kinowych. Już w kilkach chwil po uwerturze chorzowskie „Tootsie” Magdaleny Piekorz, pozbawiło mnie obaw i wciągnęło w wir doskonałej zabawy! Zdecydowanie tego tytułu brakowało polskim teatrom muzycznym!
O czym jest „Tootsie” w wersji audio na SPOTIFY i YOUTUBE opowiada reżyserka Magdalena Piekorz. W podcaście usłyszysz także o tym jak trudno stać się kobietą na scenie – tu oczywiście głos fachowca w tej sprawie Tomasza Wojtana grającego Michaela i Dorothy. Rozmawiałem również o muzyce z dyrygentem Mieczysławem Ungerem oraz grającą Sandy Joanną Możdżan.
Nagrania p0wyższych rozmów odbyły się zanim obejrzałem chorzowską inscenizację. I po wszystkim muszę przyznać, że żałuję, że nie porozmawiałem z wieloma ludźmi z obsługi sceny... garderobianymi, krawcami, perukarzami, rekwizytorami czy techniczną ekipą – bo choć jako widz oglądałem końcowy efekt ich pracy, to jestem przekonany, że to właśnie oni włożyli sporo energii w tak dynamiczny przebieg spektaklu. Pozwólcie, że w tym miejscu wyrażę swoje uznanie dla Waszej pracy.
Zapraszam do wysłuchania tego tekstu w formie podcastu łączenie z rozmowami z moimi gośćmi. Jestem na Spotify, YouTube i Apple Podcast. A jeśli chcesz szybko przeczytać moje wrażenia, to zostawiam Cię z lekturą poniżej....
W jednej ze scen musicalu Michael mówi do swojego przyjaciela Jeffa: „Rób notatki”. No i ja je robiłem. Kiedyś, w jednym z odcinków podcastu, wspominałem o mojej przypadłości: w trakcie spektaklu robię notatki. W ciemnościach koślawymi literami zapisuję hasła, słowa, znaki, które potem przygotowując tekst (jak ten), pozwalają mi wrócić myślami do emocji i wrażeń. Jednym z bardziej charakterystycznych elementów tych notatek jest „CHO”, gdy chcę zapamiętać, że w danym momencie spektaklu była wyjątkowa choreografia.
Przeglądam moje notatki z „Tootsie” i „CHO” pojawia się kilka raz wzmocnione podkreśleniem lub wykrzyknikiem. A to dobry znak. Jakub Lewandowski doskonale przygotował i poprowadził tancerzy, począwszy od „Otwarcia”, przez „Chce się żyć” (z przezabawnymi kulisami powstawania choreografii rodem z „Podręcznika Broadwayu”), „Kobieta się zna” (ze świetnym popisem tancerzy w finale songu), „Nie poddam się” , aż po „To najważniejsza noc”. Choreografie Lewandowskiego są pełne energii, doskonale korespondują z muzyką.
Skoro już Wam zdradzam kulisy moich pospektaklowych wrażeń, to w moich notatkach znaleźć można podkreślenia dotyczące... muzyki, a czasami nawet poszczególnych instrumentów. To świadczy nie tylko o doskonałości materiału, muzyki napisanej Davida Yazbeka, ale także o świetnym warsztacie chorzowskich muzyków, których podczas mojej wizyty w Teatrze Rozrywki poprowadził Mieczysław Unger. Nietypowe umiejscowienie „orkiestronu” w tym teatrze, pozwala na podglądanie muzyków. To była prawdziwa przyjemność podziwiać Waszą pracę. Przede wszystkim oczywiście zmysłem słuchu. Trąbka w Antrakcie, cudownie brzmiące smyczki w „To był John”, „Bo kto jak nie ja” czy „Widzę co to będzie” to tylko niektóre muzyczne rarytasy. W muzyce Yazbeka w wykonaniu chorzowskich muzyków dzieje się mnóstwo! Mam takie marzenie – by Teatr Rozrywki wydał płytę z songami z „Tootsie”, również w wersji instrumentalnej - by móc delektować się dźwiękowymi detalami.
Skoro już przywołałem „Widzę co to będzie” song Sandy... to obok „Jeff reasumuje” jest to jeden z najzabawniejszy utworów musicalu. „Widzę co to będzie” w wykonaniu Joanny Możdżan w przekładzie Daniela Wyszogrodzkiego, wraca z każdym wejściem Sandy na scenę. Możdżan ze swoim songiem przechodzi przez scenę niczym tornado. Trudno o lepszą muzyczną wizytówkę scenicznej postaci! Nie dziwię się, że jest to najczęściej odsłuchiwany na Spotify utwór z „Tootsie” (Orginal Broadway Cast Recording), sporo ponad milion, przy innych songach nie przekraczających 100-200 tysięcy.
W „Tootsie” zachwyca scenograficzny rozmach oraz błyskawiczne tempo w przemieszczaniu się między lokalizacjami. Grzegorz Policiński kolejny raz tworzy niesamowite przestrzenie, od ulic Nowego Jorku, przez mieszkanie Michaela i Jeffa (doskonale wyposażone w zlew, lodówkę i kanapę niczym z serialu „Przyjaciele”, z oprawionym w ramkę zdjęciem młodego Dustina Hoffmana na ścianie), lokal „Do szpiku kości”, biuro agenta, Broadway (z genialnym tortem), aż po apartament Julie.
Lida Kanclerz wspaniale ubrała bohaterów musicalu. Zachwyciły mnie teatralne kostiumy Julii i jej niani, mimo że szybko zastąpiły je inne, bardziej „glamour”. Sukienki Dorothy – ta w kolorze zieleni butelkowej, ta morska i ta bardzo kwiecista – wyglądały rewelacyjnie. Uwagę przyciągał kostium Rity (Izabella Malik) oraz Suzie (Beata Wojtan), oraz kreacje Julie (Katarzyna Hołub), zwłaszcza czerwona sukienka z bajecznym toczkiem na głowie.
Mój zachwyt Tomaszem Wojtanem wyraziłem już na wstępie tego tekstu. Umiejętnie prowadził swoje trzy postaci (Michaela, Dorothy i teatralną rolę niani). Doskonale je różnicował i w mojej ocenie – takie odniosłem wrażenie – najmniej pewnie czuł się jako 40-letni Michael. Czyżby różnica wieku sprawiła aktorowi dyskomfort? Wojtan jako Dorothy jest genialny! Odważnie zagrana postać, bez żadnych kompleksów! I przyznam rację Julie, która mówi, że „nie wystarczy przejść kilka kroków w szpilkach”, by mężczyzna mógł tak spektakularnie zbudować postać kobiety. Tomaszowi Wojtanowi to się udało. Z przyjemnością powierzyłbym tak wykreowanej Dorothy Michaels główne role w „Evicie”, „La La Land” czy 'Hello Dolly”. Tomasz Wojtan poruszył mnie swoim wykonaniem „Mów do mnie Dorothy” - „Sam namieszałem, sam tego chciałem (…) Mów do mnie Dorothy, jesteś mądrzejsza (…) chcę na świat spojrzeć jak ty”. To jeden z piękniejszych momentów musicalu.
Swego rodzaju odkryciem dla mnie była Katarzyna Hołub grająca Julie. Wspaniały głos. Hołub w duetach z Wojtanem „To był John” oraz „Kto to jest” brzmi zdecydowanie lepiej niż Lilli Cooper z broadwayowskiej obsady (której wykonania można posłuchać na Spotify). Zwłaszcza gdy śpiewa: „Zamykasz się na szafy dnie, do której ktoś ma klucz”. „Tak, tak, tak” zaśpiewane w piano-barze (w czarnej peruce niczym Uma Thurman w „Pulp Fiction”) to moja ulubiona scena musicalu.
Jeff grany przez Jakuba Wróblewskiego jest dla mnie niczym postać wyjęta z „Friends! The Musical Parody”. Świetnie bawi się swoją postacią, a jego song „Jeff reasumuje” - choć nie jest dla zbyt wrażliwych widzów - swoją dosadnością śmieszy widza do łez („Mój kumpel dupy dał”, w oryginale: „You're the guy who fucked it up”). Podobnie jak song Sandy, piosenka Jeffa to perełka przekładu Daniela Wyszogrodzkiego.
Markowi Chudzińskiemu gratuluję przebojowo zagranego Maxa van Horna i mam tylko nadzieję, że tatuaż Dorothy jest... zmywalny ;-) „To coś” to jedna z najlepszych piosenek o miłości jakie ostatnio słyszałem. Nie wyobrażam sobie chorzowskiego „Tootsie” bez Stana (Jarosław Czarnecki), Rity (świetna kreacja Izabelli Malik) i Rona zagranego przez Bartłomieja Kuciela - nauka choreografii (w „Chce się żyć”) to majstersztyk!
„Tootsie” w Teatrze Rozrywki w Chorzowie to opowieść o przekraczaniu „ram desperacji”, to doświadczanie „nieznanej formy aktorskiego samobójstwa”, to potwierdzenie, że „bycie kobietą, to nie jest zadanie dla mężczyzny”. Po ogromnej dawce humoru, o którą zadbała reżyserka Magdalena Piekorz, nie będzie Wam potrzebna „misa, która ma zdejmować stres”. Drodzy Państwo w Chorzowie „mamy show” i ona (Dorothy Michaels) to sprawiła!
Ja byłam na dwóch spektaklach i zdecydowanie podobał mi się Pan Wasilewski grający Doroti i Malchar grająca Sendi .Zdecydowanie lepsza obsada
OdpowiedzUsuń