To moje jedyne - jak dotychczas - tak intymne, musicalowe doświadczenie, w którym zarówno artyści jak i wyśpiewane przez nich emocje są dosłownie na wyciągnięcie ręki. "5 ostatnich lat" Jasona Roberta Browna w reżyserii Antoniusza Dietziusa to najnowsza produkcja Teatru Muzyczego Proscenium zaprezentowana
W rolę bohaterów musicalu wcielają się Anastazja Simińska i Kamil Dominiak, oraz Kaja Mianowana i Dominik Ochociński. I to tę drugą parę miałem okazję podziwać w Klubie Enklawa. To również z nimi oraz reżyserem Antoniuszem Dietziusem udało mi się porozmaawiać przed spektaklem. Na którą to rozmowę serdecznie zapraszam.
POSŁUCHAJ 63. ODCINKA PODCASTU MUSICALOWE.INFO
A teraz podzielę się z Tobą moimi wrażeniami ze spektaklu "5 ostatnich lat". I zacznę od czasu płynącego tu w dwóch kierunkach. Pamiętam jak na Scenie Nova w Teatrze Roma zabieg ten wytłumaczono widzowi za pomocą wyświetlanych na ekranie napisów, np. "rok pierwszy". W inscenizacji Teatru Muzycznego Proscenium nie jest to tak oczywiste i jeśli ktoś przychodzi na musical 'prosto z ulicy', bez żadnego przygotowania to może się nieco pogubić. Do właściwego przeżycia musicalu konieczne jest przyswojenie podstawowej informacji, czyli tego, że historia jest tu opowiadana dwukierunkowo: od ostatniego roku do pierwszego i od pierwszego do piątego, ostatniego. W inscenizacji Dietziusa pomaga widzowi światło.
Czas światłem mierzony. To pierwsza moja myśl, jaka pojawiła się po obejrzeniu musicalu. Genialnie wyreżyserowane i zrealizowane przez Michała Piskorskiego i Krzysztofa Gantnera światło ułatwia nam podróż w czasie. Wszelkie odcienie czerwonego, pomarańczowego i żółtego prowadzą nas w przeszłość. Niebieskie światło, turkusowe, chwilami zielone zbliża nas do końca, do piątego roku. Światło jest tu także miernikiem emocji - tych dobrych i złych. Dostrzegamy wszystkie kolory uczuć. W ciepłych i przyjemnych barwach doświadczamy radości bohaterów, ekscytacji pierwszą randką i wspólnymi chwilami. Zimne, niebieskie światło skrywa złość, zazdrość, porażkę, smutek.
Ale jest jeden moment, gdy scenę zalewa białe światło; moment, w którym przecinają się te dwa, biegnące w różnych kierunkach czasy. W tym punkcie krzyżują się ścieżki głównych bohaterów. Od wiszącej pod sufitem dyskotekowej kuli odbijają się refleksy światła, muskając twarze widzów. Siedząc w pierwszym rzędzie w tej właśnie chwili poczułem kompletne oderwanie od rzeczywistości. Historia Jamiego i Cathy pochłonęła mnie całkowicie. Scenie towarzyszy jedyny duet musicalu "Chociaż pięć minut".
W tym miejscu zatrzymam się przy moich ulubionych momentach: to z pewnością scena ze świeczkami. Miałem ochotę położyć się z bohaterami na podłodze, wpatrywać się w blask świeczek i słuchać historii o Szmulu. (Hmmm, a gdyby tak pierwszy rząd posadzić na poduchach). Intensywnych przeżyć dostarczył mi finał ("Już czas na pożegnanie / Nie mogłem ci pomóc"), bo rzadko można oglądać sytuację gdy teraźniejszość spotyka się z przeszłością. Gdy koniec mierzy się z początkiem... I chyba ten moment najbardziej mi uświadomił, że była to historia o ludziach, którzy choć byli razem, to żyli... obok siebie
Co ciekawe podróż w czasie udało się również osiągnąć dzięki kostiumom przygotowanym przez Paulinę Skowrońską. To nie są zwyczajne przebiórki pary aktorów. Kostiumami opowiedziana została historia. Jamie rozpoczyna spektakl w bluzie dresowej, sportowym obuwiu, a w finale widzimy go w dostojnym płaszczu, z eleganckimi butami na nogach. Miałem wrażenie, że również oprawki jego okularów ewoluowały w trakcie spektaklu. Cathy pod koniec swojego czasu jest w skórzanej kurtce i radosnej sukience w czerwone kwiaty. Na marginesie - piękny był jej płaszcz - beżowy z ciemno-miedzianymi wykończeniami.
Scenografię i rekwizyty do "5 ostatnich lat" przygotowali Bartłomiej Szrubarek i Antoniusz Dietzius. Jest minimalistycznie - metalowo-drewniane konsolety, pozbawione luster. Wyjątkowa jest muzyka, składającego się jedynie z songów musicalu, wykonywana na żywo przez zespół pod kierownictwem Jarosława Praszczałka. Uwielbiam patrzeć jak powstaje muzyka i tu - w przestrzeni na granicy światła i mroku - mogłem podziwiać muzyków. Z satysfakcją przyjmowałem chwile, gdy dany instrument - skrzypce, piano czy wiolonczela - wychodził na pierwszy plan, potęgując odczuwane przeze mnie emocje. Dlatego w tym miejscu każdemu z osobna chcę podziękować za muzyczną ucztę: Hanna Pozorska (skrzypce), Anna Wróbel ( wiolonczela I), Can Kehri (wiolonczela II), Adam Jeleniewski (gitara), Jakub Bruszewski (gitara basowa) i Jarosław Praszczałek (fortepian).
Przez cały spektakl zastanawiałem się, czy we wszystkich miejscach sali, widzowie odbierali dźwięki tak samo. Czysto i wyraźnie. Jeśli tak, to gratulacje należą się reżyserom dźwięku: Marcinowi Żakowi i Mariuszowi Nowakowi.
Na koniec dzielenia się wrażeniami zostawiłem sobie obsadę: Kaja Mianowana i Dominik Ochociński. Maksymalnie dwa metry dzieliły mnie od artystów, ale nie czułem bym naruszał swoją czy ich strefę komfortu. Ten działający w obie strony brak dystansu - mam wrażenie - jest największym atutem tej realizacji. Bo dzięki temu nie tylko z łatwością "czytałem" postaci Cathy i Jamiego, ale również doświadczałem warsztatu wokalnego i aktorskiego obojga artystów. Nie ma chyba nic piękniejszego i ekscytującego jak obserwowanie pracy ciała aktora: ruchu, gestów, oddechu. (Gdy Jamie nerwowo bawił się obrączką, również mi udzieliło się jego zdenerwowanie).
Dostałem aktorstwo na najwyższym poziomie! Szczerze, to było tak realne doświadczenie, że trudno mi było uwierzyć, że Mianowana jedynie grała postać Cathy. Ona nią była przez blisko 80 minut. Dominika Ochocińskiego jeszcze nigdy nie widziałem na scenie, więc cieszę się, że moja "przygoda" z tym aktorem zaczyna się w tak wyjątkowym momencie. W tej intymnej atmosferze spektaklu oboje stworzyli jeden z najpiękniejszych musicalowych duetów.
A na koniec końców. Pracę Antoniusza Dietziusa obserwuję od czasu wyreżyserowanych przez niego musicali "Footloose" i "Spamalot", przez "Les Miserables SE", "Little Shop of Horrors", aż po musical "Grease". I z każdym kolejnym spektaklem mój szacunek dla Antoniusza jest coraz większy. "5 ostatnich lat" to dowód ogromnej dojrzałości reżyserskiej oraz niezwykłej umiejętności docierania do wrażliwości widza. Chcę więcej i z niecierpliwością wyczekuję kolejnej realizacji Teatru Muzycznego Proscenium!
Na podstawie spektaklu z dnia 28 maja 2024
Komentarze
Prześlij komentarz