Jak przyjęlibyśmy Jezusa współcześnie? Czy jego słowa przebiłyby się przez hałas tego świata, przez biały szum telewizyjnych ekranów? Czy dziś działalność Jezusa śledziłyby kamery monitoringu? Czy jego ukrzyżowanie mogłoby się stać spektakularnym wydarzeniem social mediów? A może zamiast biczowania wystarczyłby hejt internetowych komentarzy? Nad odpowiedziami na tak postawione pytania, pozwala zastanowić się najnowsza realizacja "Jesus Christ Superstar" w reżyserii Tomasza Mana na scenie Opery Lubelskiej. Mający ponad 50 lat musical Andrew Lloyd Webbera w wykonaniu lubelskich artystów zaskakuje świeżością, a libretto Tima Rice'a zadziwia aktualnością. Bo dzięki kilku reżyserskim zabiegom powstaje - bliski naszej rzeczywistości - spektakl o ludzkich emocjach, o miłości i zdradzie, o zadziwiającej roli vox populi. Z czytelnikami Musicalowe.info dzielę się moimi wrażeniami po dwukrotnym obejrzeniu spektaklu 9 maja i 28 czerwca. Zasadnicza część tekstu powstała po majowym pokazie, kolorem niebieskim oznaczone są wrażenia dodane, uzupełnione po drugim obejrzeniu spektaklu i częściowych zmianach w obsadzie.
NIE MASZ CZASU NA CZYTANIE?
POSŁUCHAJ PODCASTU na SPOTIFY oraz na YOUTUBE
Czy widziałem wcześniej "Jesus Christ Superstar"? Tak! Pełną mistycyzmu (pachnącą kadzidłem, nieco mroczną, symboliczną) wersję Jakuba Wociala i Santiago Bello na scenie Teatru Rampa w Warszawie, oraz zachwycającą wokalnie wersję Teatru Muzycznego w Poznaniu wyreżyserowaną przez Sebastiana Gonciarza. Czy próbowałem porównywać z nimi inscenizację Opery Lubelskiej w reżyserii Tomasz Mana? Nie! Pozwoliłem sobie na komfort przeżycia tego musicalu / rock-opery na nowo. Czego się obawiałem? Że - przyzwyczajony do kameralności spektaklu (Teatr Rampa) - w tej realizacji zginie on na ogromnej scenie Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Obawy okazały się niepotrzebne, bo mimo, że scenografia lubelskiego "Jesus Christ Superstar" jest ograniczona do minimum, jest symboliczna, a nawet momentami jej nie ma, to reżyserowi i choreografce udało się namalować przepiękne sceniczne obrazy. I ogromna w tym zasługa Baletu, Chóru oraz Młodzieżowego Chóru Opery.
Oglądanie choreografii zaprojektowanych przez Iwonę Runowską sprawiło mi ogromną przyjemność, tym bardziej, że zespół baletowy Opery należy do najlepszych w Polsce i idealnie potrafi odnaleźć się w każdym rodzaju tańca. W tej inscenizacji widać to już od uwertury (z cudownym uniesieniami "budującymi" na scenie krzyże i odchyleniem tancerzy w geście "chwalmy pana"), przez kabaretowy song Heroda czy "Wierzę w ciebie Jezu" (z udziałem kilkudziesięciu artystów Baletu i obu Chórów), subtelną choreografię w tle songu "Jerozolimo", aż po poruszający niesamowitym kontrastem "Superstar", gdzie za uśmiechniętymi, energicznie tańczącymi tancerkami baletu, w tle obserwujemy drogę Jezusa na krzyż i... zakładanie cierniowej korony.
Niesamowicie czytelne w odbiorze kostiumy przygotowała Anetta Piekarska - Man. Chwilami można ulec wrażeniu, że część artystów weszła na scenę bez przebierania się. Współczesne kostiumy dominują w spektaklu. Judasz dostał spodnie i marynarkę w kolorze żółtym, w średniowieczu uznawanym za kolor zdrady i fałszu. Dodatkowo założył "firmowy" t-shirt z nadrukiem plakatu spektaklu (do nabycia w foyer). Maria Magdalena w zielonych kozakach i różowej peruce (skrywającej piękną fryzurę, którą oglądamy w dalszej części spektaklu). Czerwony kostium Piłata ze złotymi butami i pomarańczowe futro Heroda patrzącego na świat spod zmysłowo podkręconych rzęs. Pałac Heroda to również jedna z ciekawszych scenograficznych lokacji tego musicalu. Wykafelkowane ściany przyozdobione prysznicowymi deszczownicami. Na środku złota wanna. To również pomysł Piekarskiej - Man. Ważną rolę odgrywają w spektaklu wizualizacje Zuzanny Piekarskiej (również autorki plakatu). Wyświetlane na ogromnym ekranie pozwalają odnaleźć się w poszczególnych miejscach. Widzimy: panoramę miasta, klubowe neony, świątynię, miejskie mury oraz - co robi największe wrażenie i przenosi w centrum wydarzeń to - "podgląd z monitoringu" śledzącego poczynania Jezusa.
Światło w spektaklu wyreżyserował Marcin Nogas. To jedna z lepszych świetlnych realizacji! W trakcie drugiego mojego spotkania z lubelskim "Jesus Christ Superstar", mogłem więcej uwagi poświęcić temu elementowi spektaklu. Absolutnie precyzyjnie dobrane kolory świateł. Odcienie niebieskiego w uwerturze, pulsujące w rytm biczowania czerwone światło, turkusowa barwa połączona z jedyną białą kontrą na ukrzyżowanego Jezusa, czy moje ulubione (nazwijmy to) "łososiowe" światło w pałacu Heroda.
We wstępie wspomniałem o ogromnej roli Baletu (pod kierownictwem Romana Kamińskiego), Chóru (przygotowanego przez Grzegorza Peckę) oraz Dziecięco-Młodzieżowego Chóru Opery (prowadzonego przez Małgorzatę Papiewską). Tworzone przez ten zespół sceny zbiorowe, nie tylko wypełniają ogromną przestrzeń sceny, ale dzięki swojemu rozbudowaniu i właściwemu poprowadzeniu ruchu, tworzą niezapomniane chwile tego spektaklu. To m.in. scena z utworem "Hosanna", wizyta Jezusa w świątyni wypełnionej handlarzami oraz wszelkim złem tego świata (przerażająca scena napaści? gwałtu? na odległym planie - z dynamicznie "przerzucaną" tancerką baletu), czy perfekcyjnie pokazana wścibskość ludzi, podglądających przesłuchanie Jezusa przez Piłata, aż po jedną z najlepszych(!) scen, w której chorzy, proszący o uzdrowienie doprowadzają Jezusa do wykrzyczenia słów: "uzdrówcie się sami". Podkreślę! Wyjątkowy moment, podobnie jak samo ukrzyżowanie w otoczeniu nagrywających to wydarzenie smartfonów... Takich fizycznych, psychicznych, publicznych "ukrzyżowań" mierzonych serduszkami, lajkami oraz innymi emotikonami we współczesnym internecie nie brakuje. Porusza również scena biczowania z Kajfaszem przekupującym i podburzającym tłum oraz Marią Magdaleną, który za wszelką cenę chce uratować... ukochanego mężczyznę. Tak, relacja Marii Magdaleny i Jezusa w tej inscenizacji musicalu jest bardzo ludzka, przyziemna, odarta z boskości. To w tej przestrzeni Tomasz Man zafundował nam miłosny, zmysłowy duet.
W rolę Jezusa wcielił się Marcin Zagrodnik (9 maja). Niesamowite brzmienie głosu, idealnie dopasowane do rockowego charakteru "Jesus Christ Superstar". Jak dla mnie Zagrodnik to "gwiazda gwiazd", a wykonane przez niego "Getsemani" ("Jedno powiedzieć chcę") to "hitów hit". Jezus Tomasza Bulzaka (28 czerwca) zbudowany jest z emocji, jest wielowymiarowy. Niesamowite jest to jak Bulzak barwą głosu różnicuje treść songów. W ramach tego samego utworu inaczej brzmi, gdy śpiewając opowiada o swoich emocjach, a inaczej gdy zwraca się np. do otaczającego go ludu. Wspaniałe "Jerozolimo" i "Ukrzyżowanie" oraz "Getsemani". Podobało mi się, że Bulzak do końca nie wychodzi z roli, również podczas finałowych ukłonów. Dodam, że Jezusa w inscenizacji Opery Lubelskiej gra również Patryk Pawlak. Mogłem go jedynie usłyszeć podczas prób i mam przeczucie, że jego kreacja może nieco się różnić od tej stworzonej przez Zagrodnika i Bulzaka. Coś czuję, że będzie jeszcze jedna wyprawa do Lublina.
Jakub Gąska zagrał Judasza (dwukrotnie miałem okazję go obejrzeć). I to właściwie dzięki jego kreacji utwierdziłem się w przekonaniu, które towarzyszy mi od dawna, że "Jesus Christ Superstar" to opowieść o... Judaszu. O roli jaką ma do odegrania w historii Jezusa. Każdy song wykonywany przez Jakuba Gąskę to potwierdzał ("Ja chcę przetrwać!"). Dodam, że Jakub jest śpiewakiem operowym, tenorem i dlatego nisko chylę głowę przed tym artystą za to jak dobrze sobie poradził z rockowymi "górami'. No i do tego... emocje - nie tylko w głosie, ale i w ruchu ciała, gestach, spojrzeniach czy np. zaciśniętych pięściach. Również moment, gdy Judasz przygląda się Marii Magdalenie, która namaszcza Jezusa olejkiem. Gąska pokazuje narastającą w postaci złość, daje krok do przodu, cofa się. Chce coś powiedzieć. Znów krok do przodu i do tyłu. W końcu wybucha! Jedna z piękniejszych scen z udziałem Jakuba Gąski to moment, gdy Jezus przytula go do siebie. Do łez wzruszyła mnie ostatnia scena pierwszego aktu: song Judasza i kapłanów. Rozpacz Judasza jest przytłaczająca i powoduje, że na przerwę wychodzi się poruszonym.
Postać Piłata brawurowo, z całym spektrum wewnętrznych dylematów granego przez siebie bohatera, zbudował na scenie Patrycjusz Sokołowski, solista Opery Lubelskiej. Odniosłem wrażenie, że Piłat Sokołowskiego jest jedynym z najbardziej "ludzkich" urzędników Jerozolimy. Wiele w nim empatii, współczucia i zrozumienia dla Jezusa. Jedno z ostatnich pytań jakie zadaje Piłat Jezusowi brzmi: "Jak mogę ci pomóc?".
Marię Magdalenę zagrała Dorota Szostak-Gąska. Domyślam, że i dla niej stworzenie tej postaci mogło być dużym wyzwaniem. Najlepsza scena z jej udziałem to moment, gdy walczy o Jezusa w domu Piłata. Nieprawdopodobne jest jak w prostych gestach artystka ta wyraziła miłość do drugiego człowieka, chęć walki o jego życie, a jednocześnie strach i przerażenie. Przepięknie zaśpiewane "Jak mam go pokochać" oraz "Jest wszystko w porządku", czy duet wykonywany z Michałem Dudkowskim, grającym Piotra. Dudkowski doskonale odnajduje się w swojej postaci, a wykonywane przez niego "Nie znam go" pokazuje świetne umiejętności wokalne tego artysty. W roli Piotra obejrzałem również Kamila Króla. Przyznam, że ten nisko osadzony głos, z wykorzystaniem doskonałej techniki, brzmi rewelacyjnie, idealnie wpisując się w postać Piotra. No i te chwile gdzie Król śpiewa razem z Szostak-Gąską - perfekcyjne i wzruszające!
Marię Magdalenę w Operze Lubelskiej gra również Magdalena Łoś-Wojcieszek (dyrektorka Teatru Muzycznego Adria w Koszalinie), która zaśpiewała jedynie premierowe spektakle. Ubolewam, że nie mogłem tego zobaczyć i usłyszeć.
Żałuję, że grający Szymona Zelotę Dominik Rybiałek, ma tak mało do wyśpiewania w "JChS", bo jego głosu można słuchać bez końca. W wykonywanym przez niego "Wierzę w ciebie Jezu" Rybiałek śpiewa trzymając przy ustach megafon (atrapę megafonu?). Szkoda, że dla "uwiarygodnienia" i wzmocnienia songu nie słyszymy głosu przechodzącego przez megafon. W roli Szymona obejrzałem i posłuchałem także Arkadiusza Borzdyńskiego, który swoją grą aktorską i wokalnymi umiejętnościami mógłby obdzielić cały spektakl. Mając jedynie do wykonania song Szymona Zeloty, zaprezentował widzom 110% swoich scenicznych możliwości. "Wierzę w ciebie Jezu" rozpoczął od lekkiej chrypki w głosie, nadając songowi rockowy sznyt.
Kamil Dominiak jako Król Herod dostał "najlepszy" song musicalu; utwór i kreację postaci, o których długo się rozmawia po spektaklu. Dominiak świetnie i z lekkością współpracuje w tej scenie z tancerzami baletu. W roli tej mogłem podziwiać także Kamila Olczyka, który w zaledwie trzy minuty perfekcyjnie opowiedział swoją postać. Jego Herod eksploduje energią, a wykonany z niesamowita ekspresją song Heroda, to jedna z ciekawszych kreacji tego musicalowego aktora, którego można podziwiać na scenach teatrów muzycznych.
Kajfasza zagrał Dariusz Machej, ale to postać Annasza była dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem, a dokładniej... głos Artura Buczaka. Brawo! Kajfasza zagrał także Alan Sobkowicz (28 czerwca). Niesamowita barwa jego głosu oraz postura idealnie wpisały się w instytucjonalny charakter granej przez niego postaci. Gdy Kajfasz Sobkowicza pojawia się na scenie budzi respekt. Sobkowicz wspólnie z Buczakiem i Gąską rewelacyjnie wyśpiewał song kończący I akt, podobnie jak niesamowicie zabrzmiał duet Annasza i Kajfasza. Gratulacje dla kapłanów, których zagrali: Rafał Nachciński, Paweł Maciałek, Andrzej Gładysz oraz Tomasz Piróg (9 maja) i Piotr Preidl (28 czerwca).
Oczywiście nie może zabraknąć dobrych słów pod adresem muzyków pod batutą Łukasza Sidoruka: Orkiestry Opery Lubelskiej oraz rockowego bandu. Jestem pełen uznania za bogate w emocje i barwy wykonanie muzyki Andrew Lloyd Webbera, nasyconej rockowym brzmieniem gitar, świetnym solo saksofonu (Rafał Piłatowski) w songu Judasza czy brzmieniem smyczków w "Jak mam go pokochać", w duecie Marii Magdaleny i Piotra, czy przepięknym utworze kończącym spektakl. Muzycy poprowadzeni przez Sidoruka odkrywają przed widzami dźwiękowe sekrety i "smaczki" partytury Webbera.
Chcę wyróżnić band, bez którego nie można sobie wyobrazić tego musicalu: gitara solowa: Tomasz Jusiak, gitara rytmiczna/akustyczna: Krzysztof Jusiak, gitara basowa: Mirosław Wiśniewski, perkusja: Kamil Wróblewski, piano: Jan Suski, organy hammonda, syntezatory: Małgorzata Papiewska.
"Jesus Christ Superstar", premiera w Operze Lubelskiej trafia na Musicalowe.info do kategorii: "To trzeba zobaczyć!". Polecam!
Wspaniały spektakl.Byłem28.06.2024 .Jestem pod Wielkim Wrażeniem, .JEZUS zagrany przez Tomasza Bulzaka fenomenalny.Brawo dla Alana Sobkowicza za rolę Kajfasza.Brawa należą się Wszystkim Wykonawcom.Byliscie Wspaniali!!!
OdpowiedzUsuńBulzak i Zagrodnik rewelacyjni! Widziałam obu! Obsadowy strzał w dziesiątkę! Brawo!
OdpowiedzUsuń